Ktoś mnie pyta, co maturzysta robi miesiąc przed maturą. Prowokacja- myślę, ale w gruncie rzeczy łatwo pytać i mówić o tym osobom, które już są dawno po i to na innych zasadach. Ale właściwie ogarnia mnie dziwny spokój. Chociaż nie powinien, ale już dobrze, niech ten spokój sobie jest. I co robi? Gęsią skórkę tylko wtedy kiedy spoglądam jednym okiem na tę grubą księgę, którą zwą Vademecum- MATURA 2010- HISTORIA. A tak po za tym, to tylko powieka nerwowo mruga na wspomnienie o reszcie. Niebezpieczny jest ten stan. Oj melisa z dnia na dzień, będzie musiała być podawana w równomiernych dawkach. Można sobie wyobrazić jak we wnętrzu wulkanu zwiększa się stopniowo temperatura i ciśnienie, nie dając żadnych oznak na zewnątrz. A później następuje wielki wybuch i pustoszy przestrzeń. Mam nadzieję, że nie jestem cichym wulkanem, który w każdej chwili może wybuchnąć. A jak już mogłabym wybuchnąć to wiedzą i to w czasie matur.
Pewna myśl, którą mi podsunął ktoś bardzo mądry, znów powraca, bo jest wciąż aktualna: Zrób wszystko co w twojej mocy. Resztę zostaw Bogu. Taki właśnie mam plan.
Obserwuję naszego szkolnego kasztanowca. Wchodząc i schodząc z trzeciego piętra przypatruję mu się dokładnie. I z niepokojem stwierdzam, że ma już pączki. Następnego dnia widzę, że wychodzą listki. A w wyobraźni mam go już całego w kwitnącej okazałości. A to oznacza tylko jedno.
Ale dosyć o tym przykrym temacie. Zauważyłam kilka dziwnych prawidłowości. Kiedy jest czas najbardziej wytężonej pracy, przychodzą najbardziej kreatywne pomysły. Kiedy chce się pójść wcześniej spać, zasypia się jak zwykle późno, a najlepszy sen jest wtedy, kiedy trzeba wstawać. To tak na marginesie.
Czy to możliwe, że trafiłam na właściwą wakacyjną rodzinę? Czy naprawdę było 350 chętnych, a wybierają mnie? Czy to możliwe, że spędzę tam 4 miesiące? Nie ma przypadków. To wiem. Ale chciałabym się przypadkowo dostać oprócz tego gdzieś na studia. Wiem, że za dużo chcę...
*
– Czy nie mógłby pan mnie poinformować, którędy powinnam pójść? – mówiła dalej.
– To zależy w dużej mierze od tego, dokąd pragnęłabyś zajść – odparł Pan Gąsienica.
– Właściwie wszystko mi jedno.
– W takim razie również wszystko jedno, którędy pójdziesz.
– Chciałabym tylko dostać się dokądś – dodała Alicja w formie wyjaśnienia.
– Ach, na pewno tam się dostaniesz, jeśli tylko będziesz szła dość długo.
Alicja w Krainie Czarów- Lewis Carroll
Nie jestem jak Alicja. Nie chcę iść dokądś.