środa, 25 maja 2011

uwaga zakręt.

Sesja zbliża się wielkimi krokami. Tak wielkimi, że już teraz ogarnia mnie niepokój na samą myśl o niej. Niepokojące staje się to przez perspektywę braku czasu na naukę. Tymi myślami podzieliłam się z moimi pracodawcami. Rozmawiamy ze sobą szczerze, gramy czysto. Oni od razu mi mówią, kiedy mnie bardziej potrzebują, bo ojciec dzieci wyjeżdża w delegację i sami też chcą wiedzieć, co u mnie, jak daję radę. Dlatego nie owijam w bawełnę i mówię, że jest mi ciężko, a sesja za pasem. Planuję też zdawać na drugi kierunek. Po nocy namysłu rozmawiamy. Nie chcą mnie zwolnić. Wręcz przeciwnie! Chcą, żebym pracowała kiedy tylko mogę. Zgodzą się na ugodę, że w czasie sesji będę przychodzić tylko na dwie godziny dziennie. Ale patrząc na dalsze plany rozstania w okolicach września/października, uważają, że nasz wspólny wyjazd na Majorkę mógłby źle wpłynąć na mnie i dzieci. Za bardzo byśmy się zżyli, a oni chcą im tego oszczędzić. Dlatego odwołują nasz wspólny wyjazd. Przepraszają za to setki razy. Mówią, że to tylko ze względu na dzieci. Że jest im przykro. Chyba bardziej niż mi. 

Ale bawię się z dziećmi dalej. Będę z nimi cały lipiec i cały wrzesień. Sierpień wolny. A od października nie wiadomo. Poprosili mnie tylko o to, żeby w przyszłości rozstanie nie było takie gwałtowne. Żebyśmy utrzymywali kontakt. Żebym przychodziła chociaż raz w tygodniu do dzieci, bo nie zrozumieją dlaczego ciocia nie przychodzi, dlaczego jej jeszcze nie ma? Kochane są. Nie wiedziałam, że to może być takie trudne. Ja też je pokochałam. Już teraz robi się smutno, ale przecież jeszcze tyle czasu przed nami. 
Jednak praca opiekunki ma inną specyfikę. Nie jest to oczywiście moje odkrycie roku, ale teraz jeszcze bardziej to zauważam. Trafiłam na tak wspaniałych ludzi, którzy każdemu dają szansę. Niepotrzebne były moje obawy, że dzieci mnie nie zaakceptują. To tak naprawdę one mnie wybrały. Nie porównam tej pracy do innej. Jest jedyna w swoim rodzaju. Nie można z niej odejść z dnia na dzień. Oprócz zwyczajnej "umowy z pracodawcą", nawiązują się relacje z innym pracodawcą, który dopiero uczy się żyć, który przywiązuje się do ciebie, a ty do niego. 

Porównuję ją jedynie do doświadczeń sprzed roku. Tak, dokładnie rok temu przyleciałam do Nicei, dojechałam do Cavalaire, by przeżyć małą szkołę życia, spełnić marzenia, usamodzielnić się, wyryć w pamięci setki wspomnień. Do dziś mam wrażenie jakby to było wczoraj. Długo musiałam się pozbywać koszmarnych snów z zębami dziecka na mojej szyi w roli głównej. Jednak z czasem zaczynają przypominać się częściej tylko te dobre i przyjemne chwile. Teraz dzięki tej pracy widzę jeszcze wyraźniej to co mogło spowodować taki, a nie inny zwrot akcji bycia au-pair we Francji. Na wyszukiwarce rodzin wakacyjnych pojawili się ponownie. Tak, czasami tam zaglądam z czystej ciekawości. Teraz po kolei, dzień po dniu będę sobie przypominać każdy dzień, emocje, widoki, myśli. 

czwartek, 19 maja 2011

(nie)rozumiem.

Wychodzę wcześniej ze szkolenia. Jestem naładowana kreatywnością. Chcę kontaktować się z mediami, zorganizować eventy, projektować grafikę. Ale jadę do pracy. Do zabawy, właściwie. Nie rozwijam się. Tkwię w miejscu. Pozyskuję środki. Ale w ciągu dnia tracę sens, motywację. Chcę to skończyć. Ile można niańczyć dzieci?
Kończę pracę punktualnie o 20. Powietrze tak słodko pachnie bzem. Cieszę się wolnością. 
Nie rozumiem siebie.

wtorek, 17 maja 2011

.

cześć.mogeciezjeść?

niedziela, 15 maja 2011

drużyna euro 2012.


Projektuję. Może właśnie to będę robić w przyszłości zawodowo. Nauka krzywych zaczyna mi powoli wychodzić. Czasu jest niewiele. A trzeba jeszcze odpocząć.
W przyszłym tygodniu ciąg dalszy szkoleń z projektu Drużyna Euro 2012. Projektu szkoleń dla kobiet w każdym wieku, z uwzględnieniem tych, które wchodzą na rynek lub powracają na niego z urlopu macierzyńskiego. Są to szkolenia z pokrewnych dla mnie dziedzin. Bardzo interesujące i aż szkoda na nie nie chodzić. Ostatnio byłam na Zarządzaniu Zasobami Ludzkimi, jutro mamy motywację i rekrutację. Od środy do piątku cykl szkoleń: PR imprez masowych. Już teraz jesteśmy potencjalnymi wolontariuszkami na Euro 2012. Ale każda z nas chodzi na nie głównie dla siebie i dla poszerzenia swoich horyzontów, niż dla dostania się w zakamarki stadionów i bycia w centrum innych festiwalów. Gdyby ktoś był zainteresowany to zostawiam link.
 

piątek, 13 maja 2011

niebyt.

chodzę na rzęsach
wypruwam sobie żyły
 nie mam czasu na nic
nie mam czasu na głupoty

środa, 11 maja 2011

szczęściara.

Czas wypełniony co do minuty. Jak dobrze, że nie mam tak dużo regularnej nauki na studiach. Od czasu do czasu zrobienie jakiegoś projektu, czasami małe kolokwium. Dlatego zamierzam startować na drugi kierunek: grafika- reklama i design. Ciągle mam wątpliwości czy podołam dwóm projektom, które są elementem rekrutacji. Tak bardzo chciałabym się dostać. A przecież już wiele razy sobie udowodniłam, że jak czegoś bardzo chcę to mogę to osiągnąć. 

Pracuję już ponad dwa miesiące. Na początku szacowałam, że tak do wakacji wytrzymam. Później stwierdziłam, że jak zostanę dłużej to na wakacjach nie będę musiała szukać innej pracy. A dzisiaj dostaję telefon czy nie pojechałabym z nimi w sierpniu na dwa tygodnie na Majorkę. Jeżeli komuś praca spada z nieba, to właśnie mi. To na pewno nie będą regularne wakacje, tylko zajmowanie się dziećmi i towarzyszenie im razem z ich mamą całą dobę. Ale poznałam je trochę i można wytrzymać. Nie gryzą. 

Marzy mi się eurotrip pociągiem. Chociaż po relacjach znajomych z rajdu autostopowego do Barcelony, widzę, że każdy tak może. W myślach układam trasę. Porównuję ją z mapą. Świat jest na wyciągnięcie ręki. 

Mała Potomka za miesiąc skończy dwa latka. Wszystko już mówi. Zaskakuje nas swoimi pomysłami. Wczoraj cała wysmarowała się szminką mamy. Cała. Naprawdę cała. Włącznie z nogami, rękami, włosami. O twarzy nie muszę wspominać. Uwielbia skakać na trampolinie. Wozi w wózeczku swoje dwie lalki: Kingę i Agatkę (jeszcze moja lalka. ma 20 lat!). Cieszy się kiedy wracam na weekend do domu. Przykleja się i nie chce puścić. 

pokonałam je.

 
strachy. co za luksus dla wyobraźni.

wtorek, 10 maja 2011

na dachu (świata).

   
 

zamykamy oczy. zbyt dużo moglibyśmy stracić mając je otwarte. widzimy wtedy rzeczy niezauważalne. właśnie wtedy marzymy, śmiejemy się. 
mamy nad sobą gwiazdy, a przed sobą całe życie. jak niewiele potrzeba by móc dosięgnąć nieba.

niedziela, 8 maja 2011

ukraina.

Podróż kwietniowa zaplanowana była na wschód. Krańce Polski i kawałek Ukrainy- Lwów. Byłam już w tamtych rejonach 3 lata temu, ale kiedy po raz kolejny nadarzyła się taka okazja- nie mogłam przepuścić. 
Kolejki na granicy się nie zmieniły. Nadal trzeba czekać kilka godzin. My czekaliśmy tylko 3,5. Kiedy byłam ostatnim razem czekałam 5h, więc nie było tak źle. 
Na pierwszy rzut poszedł Łańcut. Później Przemyśl i Kalwaria Pacławska.
 
 
 
 
 

 
Następny był wybrukowany Lwów. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
We Lwowie nadal dużo Polaków. Łatwo można się dogadać po polsku. Musiałam dopiero spróbować prawdziwej ukraińskiej chałwy, żeby ją polubić. Królowały też nieziemskie krówki.
Ukraińskie drogi są sto razy gorsze od naszych. Więc naprawdę można się wyleczyć z kompleksów i marudzenia. Przygotowania do Euro 2012 idą chyba jeszcze wolniej niż nasze. 
 
 
 
 
Mój limit wyjazdów za wschodnią granicę chyba już się wyczerpał. Dwa razy Ukraina, dwa razy Litwa + Łotwa. Byłam przy swoich korzeniach, dlatego mogę lecieć dalej. Teraz jeśli na wschód, to Daleki, lub Bliski. Nigdy nie uczyłam i nie zamierzam się uczyć rosyjskiego, ukraińskiego i litewskiego. Cyrylica mi szkodzi. 
 
W drodze powrotnej wstąpiliśmy do Krakowa. Bardzo deszczowego. Właściwie to szczęście, że nie śnieżnego.

Skoro od początku roku była już północ - (Gdańsk), później zachód- (Francja), teraz wschód- (Ukraina) to następną podróż planuję na południe. A może w przeciągu tego roku uda się objechać całą różę wiatrów? Kto wie. 
Wystarczy chcieć.

[za]ufać.

Gdyby udało mi się mieć do ciebie zaufanie, straciłabym je do siebie. Niełatwo jest mieć zaufanie.
Éric-Emmanuel Schmitt 
oczy szeroko zamknięte