czwartek, 28 kwietnia 2011

le petit prince.


pamiętaj, że byłaś dzieckiem.
patrz sercem.
bądź odpowiedzialna za to co oswoiłaś.
nie licz. 
znajdź czas na poznawanie.
narysuj mi baranka.
chcę usłyszeć twój śmiech. 
troszcz się o mnie.

wspomnienia.

Są przebiegłe. Chowają się w najmniejszych zakamarkach. Są w miejscach, w których się ich nie spodziewamy. Czekają na odpowiedni moment. Czekają, aż odwrócimy myśli od codziennych spraw. Ukradkiem i po cichu, na palcach wchodzą przez tę wąską szczelinę i zaczynają czuć się jak u siebie. Drążą zawiłe korytarze, splatają nitki. Całą sobą wypełniają nasze zmysły. 
Ukrywają się w szeptanych ukradkiem słowach, muśnięciach dłoni, za szybami samochodów, w zapachu lata, w niewinnym uśmiechu. Nie pozwalają przejść obojętnie. Nie pozwalają o nich zapomnieć. 
Wspomnienia. 


 


wtorek, 26 kwietnia 2011

je veux.

Głowa kipi mi od pomysłów na spędzenie wakacji. Otacza mnie tyle inspirujących bodźców. A może po prostu sama się nakręcam. Póki co za kilka dni czeka mnie kolejna podróż pod koniec miesiąca, tym razem na Wschód, do Lwowa. Jednak myślami wciąż będę przy fantastycznym planie wakacyjnego eurotripu. A może uda się wyjechać nawet na workcamp do Maroka, albo Turcji? Same możliwości są energetyzujące i powodujące rozszerzanie się źrenic i przyspieszone bicie serca. W tych nazwach widzę przygodę. Beztrosko podśpiewuję sobie Je veux Zaz. Tekst idealnie wtapia się w planowanie podróży. 
Pragnę miłości, radości, poczucia humoru, to nie wasze pieniądze sprawią, że będę szczęśliwa.

wtorek, 12 kwietnia 2011

dzieci w mojej dżungli.


Mam wrażenie, że doba skróciła się o 5 godzin. Zabiegane życie stało się jeszcze bardziej zabiegane. I to wszystko na moje własne życzenie. Powtarzam sobie, że to przejściowe, pomoże w realizacji innych celów (np. w powstającej liście miejsc do których zamierzam pojechać). Czasami po prostu dopadają mnie takie złe myśli. Walczę ze sobą. Na szczęście kiedy wchodzę do bajkowego świata dzieci, wszystko zostaje za drzwiami i udaje nam się  zaczarować te kilka godzin. Nie mam pojęcia jak to się dzieje. Ale one mi dają siłę, a ja im daję siebie. 

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

..


— Chciałabyś, żeby miłość dowiodła ci, że istnieje. Nie tędy droga. To ty masz dowieść, że istnieje.
— W jaki sposób?
— Zaufać.
— Éric-Emmanuel Schmitt
Małe zbrodnie małżeńskie

środa, 6 kwietnia 2011

do francji zawsze.

Wyjechałam na ferie po feriach. Wszystko bardzo dobrze się złożyło. Narty po sezonie we Francji? Świetna propozycja. Miała to być inna alternatywa dla Paryża, do którego i tak zawsze można jeszcze pojechać. SuperDevoluy okazał się genialnym miejscem do przekrzywienia jeszcze czasu i złapaniu zimy za nogi. Dosłownie. Przyjechaliśmy na miejsce i wieczorem było +14 stopni i dowiedzieliśmy się, że na górze jest śnieg i możemy spać spokojnie. Pojeździmy i wyszalejemy się. Trochę nie chciało mi się wierzyć. Wszędzie było już zielono. Następnego dnia wybrałam spacer do małego miasteczka Saint Entienne en Devoluy, które znajduje się 4 km wijącą drogą w dół. W drodze powrotnej zaczął padać deszcz ze śniegiem. Moim największym sukcesem i powodem do radości było złapanie swojego pierwszego stopa! I to gdzie?! We Francji! 
Następnego dnia już wybrałam się na stok, przekonać się na własne oczy, że gdzieś jeszcze jest śnieg.
Nie musieliśmy się już o niego martwić. Zastanawiałam się tylko dlaczego nie topnieje. Było momentami naprawdę gorąco. Warunki były idealne! Puste stoki, świetnie przygotowane trasy, dobra widoczność. Raj dla narciarzy i snowboardzistów.
 

 
Do tego raj dla oczu. Spoglądanie na świat z góry. Bycie ponad chmurami.





 

Domek w którym mieszkaliśmy. Wyjechaliśmy w 16 osób i zapłaciliśmy naprawdę małe pieniądze za taki dobry wyjazd.

Do Francji mogę jeździć zawsze. A jeżeli jeszcze wiem, że będę w miejscu oddalonym o ok. 150 km od Nicei, Marsylii; 60 km od pól lawendowych, jeziora Lac de Saint Croix - pakuję się w 5 sekund i z niecierpliwością czekam na moment przekroczenia granicy. 
Croissanty na 2500 m n.p.m smakują jeszcze lepiej!

 
Pierwszy wiosenny bukiecik.