piątek, 25 marca 2011

(u)tu(l)i teraz

Ale trafiła mi się fajna praca! Dzieci są kochane, a ich rodzice bardzo w porządku! W tamtym tygodniu byliśmy sami z babcią, drugą nianią i jej córeczką. Dzięki temu mogliśmy się lepiej do siebie zbliżyć, chociaż odnoszę wrażenie, że od początku dzieci mi ufają. Aż chce się pracować. Zresztą co to za praca! Wychodzimy na spacery do parku. Wczoraj byłam sama z małym. Rączka od wózka podobna jak w wózku małej złośnicy z Francji. Ale za to w wózku aniołek. Uwielbiam park Szczytnicki. Naprawdę biegają w nim wiewiórki! Spotkaliśmy wczoraj jedną. Była kilka kroków od nas. Popatrzyła na nas i pobiegła na drzewo.

Ostatnio zadzwoniła pół francuska rodzina. Ha! Przypomnieli sobie o mnie po 3 miesiącach. Praca dla nich jest dorywcza. Aż zbyt dosłownie. Ale raz ja nie mogłam, a drugim razem zrezygnowali z wieczornego wyjścia. Planują coś na ten weekend, ale mówiłam im, że wyjeżdżam, więc może nie zadzwonią.

Na uczelni spokojnie. Dlatego mogę sobie teraz pozwolić na wyjazd. W końcu odkładane ferie. Na drzewach pączki się już rozwijają, a ja jadę jeszcze w taką zimę. Za to słońca nie będzie nam tam brakować. 

Witaj ponownie, Francjo!
 

Gdzieś pomiędzy tu i teraz, a tym co się wydarzy...

poniedziałek, 21 marca 2011

zwolnić.


 W życiu jest coś więcej do zrobienia niż tylko zwiększać jego tempo. 

sobota, 19 marca 2011

do you belive in fairies?

 
 
 Spotkałam się w końcu z moją Amelią. Dziewczyną w czerwonym płaszczyku. Świat zazielenił się jeszcze bardziej. Do moich myśli wpadły kolejne radosne uśmiechy. Czubkami palców udaje mi się dosięgnąć nieba.
 
do you belive in fairies?
 
Śmiech dziecka dodaje skrzydeł. Budzi do życia. Moje dzieci przynoszą mi tyle radości! Teraz widzę, że bycie nianią wcale nie jest nudne! "Babcia nie! Jak przyjdzie ciocia to zrobi mi warkocz na przyjazd rodziców." Bezcenne! "Kiedy w końcu przyjdzie ciocia?", "Ciociu, a ty gdzie idziesz? Ale jutro znowu przyjdziesz i będziemy się razem bawić?" Komunikacja jest bardzo potrzebna w opiece nad dziećmi. Teraz nie pojechałabym jako au pair. Nic dziwnego, że tak dziwnie układało mi się z dwulatką. Zła komunikacja.    
Przychodzi wiosna, a my uciekamy jeszcze do zimy. Za to jak wrócimy, wszystko już będzie zielone. 

niedziela, 13 marca 2011

The safest place.

Pracuję już od tygodnia. Polubiłam dzieci. Rodzice też są w porządku. Minęły już obawy, że nie dam sobie rady. Wszystko idzie o wiele łatwiej kiedy dzieci wieszają ci się na szyję, wskakują na plecy i płaczą kiedy już musisz iść. Teraz widzę, że tak też się da. To sama przyjemność. Nie wiem z jakiego powodu od razu się polubiliśmy. Z jakiego powodu od razu mi zaufały. Ale cieszę się z tego. Pewnie po jakimś czasie może być ciężko. W kółko to samo. Codziennie 5h. Jednak wiem, że ktoś na mnie czeka. I taka praca nie jest męczarnią. Wręcz dobrym oderwaniem się od tego nieustannego biegu. Spacery do parku, malowanie, rysowanie, lepienie, pieczenie, słuchanie muzyki, tańczenie, balet. Nie za dużo na tym skorzystam? 

Projekt na CI jest zabawą. Ćwiczeniem kreatywności. Najgorzej jest mi się przełamać z wymyśleniem reklamy papierosów. Już lepiej mi idzie opracowanie nie kosztującej nic kampanii reklamowej dla Galerii Dominikańskiej, czy wymyślanie w jaki sposób sprzedać eskimosom wentylatory stołowe.

Mam już odpowiednią doniczkę. Za miesiąc sadzę lawendę. Kiedyś założę całą plantację. Albo przynajmniej kilka rzędów krzaczków. 

 

coraz bliżej.


To nieprawdopodobne, że jesteśmy w takich miejscach.  W takich miejscach jesteśmy razem. Zobaczyłam nasze wspólne odbicie. Jeszcze bardziej niesamowite. To co było nieprawdopodobne stało się widoczne. To co zadziwiające zachwyciło jeszcze bardziej. 
Uwielbiam naszą harmonię. 
Kroki i oddechy wijące się w jednym tempie. 
Jesteśmy dyrygentami naszego życia. 
Bardzo lubię melodię naszej symfonii.

czwartek, 3 marca 2011

pełnia szczęścia.

Dziwne zmęczenie. Życie na pełnych obrotach. Załatwianie tysiąca rzeczy naraz. Nic dziwnego, że po przeżyciu trzech dni w jednym zasypiasz w odpowiednio proporcjonalny sen.
 
Dzisiaj mija miesiąc. Ręce jeszcze bardziej splatają się w silniejszy i cieplejszy uścisk. Rzęsy wesoło podskakują ku górze. Równomierne dwa oddechy i dwa serca brzmią w tym samym tempie. Harmonia słów i kroków. Ciszy i dotyku. Delikatności i spontaniczności. Tak jest dobrze.

środa, 2 marca 2011

Niania- kolejne podejście.

Nawet nie wiem kiedy wpadłam w wir nowego semestru. Nie było czasu na przeżywanie i niecierpliwe czekanie. Po prostu wyjątkowo wypełnił się plan na najbliższy tydzień. Jednak jak przyszłam na zupełnie nowe w tym semestrze zajęcia, zachwyciłam się jeszcze bardziej niż pół roku temu. Zajęcia z corporate identity (będę używać CI) stały się moim strzałem w dziesiątkę. Dostaliśmy dosyć ciężki projekt, ale bardzo się cieszę, że będę mogła się kreatywnie na nim zmęczyć. Potocznie nazywany jest copy testem. Zadaniem jest m.in. zaprojektowanie kampanii reklamowej (która ma nic nie kosztować) dla dużej galerii handlowej, wymyślenie haseł reklamujących do absurdalnych zdjęć, nakręcenie spotu reklamowego dla jakiegoś produktu. Czuję, że to coś w czym mogę się spełnić.

Plany wyjazdu do Francji aktualne, jednak nie do Paryża, a trochę niżej (nie, nie Lazurowe Wybrzeże- niestety). Dlatego też ponownie zaczęłam się rozglądać za pracą (tyle jeszcze spontanicznych podróży przede mną- trzeba zacząć sobie radzić samemu). Zaaplikowałam wczoraj do kilku rodzin, których oferty okazały się dla mnie bardzo interesujące i co dziwne, już w południe jedna mama do mnie oddzwoniła! Byłam w szoku, że chciała się już spotkać! (Inne rodziny przeważnie nie odpowiadały, a tym bardziej nie po kilku godzinach). Więc im szybciej tym lepiej. Spotkanie miałam na 18.00. Dwoje dzieci. Chłopczyk 1,5 roku i dziewczynka 4,5. Zaczęłam panikować. Zdałam sobie sprawę, że to była pierwsza rozmowa o pracę. Ale jak zwykle strach ma wielkie oczy. Zauroczyły mnie te dzieci! A one były zauroczone moim ręcznie robionym wisiorkiem- księżycem. Ha! Julia (już kolejna) rzuciła mi się na szyje i dała buziaka, kiedy się żegnałyśmy. Pierwsze zdanie, które usłyszałam od jej mamy to: jednak wygląda pani inaczej niż na zdjęciu. Wszystkie panie wyglądacie inaczej niż na zdjęciach. Biorąc pod uwagę, że dodałam tam zdjęcie  moje z Julką, robione z profilu rok temu. 
Dzisiaj rano dostaję wiadomość z propozycją przyjścia na dzień próbny jeszcze z ich poprzednią nianią. Cały dzień musiałam przestawić do góry nogami. Zastanawiałam się czy tak naprawdę jestem zainteresowana taką pracą, więc próbowałam ich nawet trochę do siebie zniechęcić tym, że wyjeżdżam na tydzień na przełomie marca i kwietnia. Ale nie stanowi to dla nich problemu. Całe popołudnie minęło bardzo ciekawie. Sebastian od razu mnie polubił, wchodził mi na kolana, dużo się śmiał. Julia dalej była zauroczona księżycem. Jestem nazwana Agatą z księżycem, a nawet Agatą księżycową :) Nie mogła się doczekać kiedy razem zrobimy takie księżycowe naszyjniki.

Dzisiaj też odebraliśmy z drukarni owoc naszej ciężkiej pracy w ostatnim czasie. 2 tysiące sztuk specyficznych kalendarzy. Bardzo ciekawie wyszło. Ale nawet nie miałam takiego stracha jak zobaczyłam te wszystkie kartony wypełnione po brzegi publikacją, którą mamy jak najszybciej sprzedać. Oby tylko znaleźli się chętni do pomocy.

Kocham spacery po Wrocławiu. Nocą, w dzień, bardzo wcześnie rano, wieczorem, po południu. Odkrywamy nowe miejsca i zapisujemy je na naszej liście miejsc, do których wrócimy wiosną z aparatami. Urocze są nieśmiało wystające krokusy na trawnikach. Czuć wiosnę. Jest już bardzo blisko. Słońce ogrzewa tę myśl i nie pozwala jej uciec.

Nastąpiło jakieś dziwne rozszczepienie czasu. Minęło dopiero kilka dni, a ja już czuję jakby minął tydzień. W jednym dniu zawierały się trzy dni. Wieczorem nie mogę się nadziwić, że to ciągle trwa ten sam dzień. To dobrze, że tyle się dzieje.  

Produkcja glinianych różności.

zimowy spacer po Bałtyku.

Jest piątkowe wczesne popołudnie. Spotykamy się na Wyspie Piaskowej i planujemy wyjazd za miasto. Czy byłeś kiedyś zimą nad morzem? Czy chodziłeś kiedyś po zamarzniętym morzu? Nie był i nie chodził. Jak ja. Więc na co czekać? Aż lód stopnieje? Tego samego dnia spakowaliśmy się w nocny pociąg do Gdańska. Spakowaliśmy swoje zmęczenie po kilkudniowej męczarni składania dużego kalendarza. W Zatoce Gdańskiej też jest za miastem. Kolejny dowód na to, że lepiej jak się robi, a nie mówi, że się zrobi. Po prostu się jedzie. 


 Czułam jakby w pewnym momencie mewy przedstawiały spektakl specjalnie dla nas. Cieszę się, że mój obiektyw nadążał, bo ciekawie wyszły ich głowy.

 
Na tym zdjęciu wyraźnie widać na górze plamki odbitego światła. Ja osobiście byłam zachwycona tym naturalnym umagicznieniem zdjęć. Jednak jest to błąd filtra UV. 
 

Więcej takich wypadów poproszę!