niedziela, 26 grudnia 2010

końcoworocznie.

Przyszedł już czas na podsumowanie, gdyż jutro wyjeżdżam i wracam już w 2011 r. Nigdy nie przypuszczałam, że tyle nowości i niespodzianek mnie spotka. Pamiętam grudniowy wieczór, kiedy poszłam z kuzynką na spacer. Było mroźno, ale miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia. Padał śnieg. Było bardzo spokojnie i cicho. To wtedy powiedziałam jej o moich marzeniach wyjechania do Francji na kilka miesięcy, a ona od razu podchwyciła ten pomysł i cicho w myślach układała plan jak mi pomóc. Kiedy ja głową byłam głęboko w przygotowaniach do matury, ona podsunęła mi strony z wyjazdami jako au pair przez różne agencje. Już nawet wypełniałam jedną aplikację, zbierałam referencje, kiedy w szkole zgadałam się z Dianą, żeby poszukać inaczej. Przez serwis. Więc szukałam. I znalazłam. Później wszystko poszło bardzo szybko. Matura i po ostatnim egzaminie szybkie pakowanie na 4 miesiące. Przez Warszawę, Berlin dotarłam do Nicei i na moje Lazurowe Wybrzeże i ukochaną Prowansję. Nigdy w życiu bym nie przypuszczała, że ten rok się tak potoczy. Że jednak spakuję walizkę, wezmę aparat i pojadę w świat. W nieznane. Potem był wybór studiów. Miałam tyle pomysłów i planów, a jednak skończyło się tak. Rok temu byłam w całkowitym zawieszeniu, a teraz wiele rzeczy się już wyjaśniło. Oczywiście wszystko jeszcze może się zmienić i na pewno czeka mnie jeszcze więcej nowości. Później był dziwny zwrot akcji, mile spędzona reszta wakacji, początek studiów i tak do pierwszego zaliczenia (powiedzmy egzaminu) sesyjnego. 
Patrząc na ten rok mogę stwierdzić: kurcze! Marzenia jednak się spełniają! Te życzenia wcale nie są takie głupie. W dodatku kiedy wydaje nam się, że droga którą idziemy jest jakaś podejrzana i lepiej z niej zejść na inną, warto poczekać, bo może po to są trudności i wątpliwości, żeby się przekonać, że właśnie ona jest nam przeznaczona. Już nie mogę się doczekać co czeka na mnie w nowym roku. Jedno wiem. Nie bójmy się marzyć.  Czego sobie i Wam życzę!

Abyś szedł przez życie z ogromną wiarą w Boga ale i w siebie i w ludzi.
Choć nie dowierzając do końca ani sobie ani ludziom.


Abyś szedł z ogromną ufnością ku Bogu, ale i ku sobie i ku ludziom.
Choć nie ufając bez granic ani sobie ani ludziom.


Abyś szedł z ogromną miłością do Boga, ale i do siebie i do ludzi.
Choć nie dając się nabierać ani sobie ani ludziom.


Abyś szedł z wrażliwością mimozy, choć nieustępliwością czołgu, nie łamiąc się, nie poddając.
Gdy wiesz, że masz rację trzeba żebyś parł do przodu.


Żebyś był prosty jak gołębie, ale rozważny jak wąż, bezpośredni jak dziecko, ale miał mądrość i ostrożność mędrca.


Żebyś był autentyczny, ale miał dystans do swojej spontaniczności, był radosny, ale nie bez cienia smutku.

środa, 22 grudnia 2010

przedświątecznie.

Całkiem nieźle napisane kolokwium z kultury języka, spore zamieszanie związane z moim komentarzem odnośnie reakcji mediów na opublikowany ostatnio wywiad z Papieżem, wizyta w liceum i ciekawe nowości. Ponoć studiuję za granicą. Tak mówią. 
W poniedziałek wykładowca był strasznie przejęty pewnym komentarzem, aczkolwiek nie był on zły, gdyby nie to, że tak "obsmarowałam" dziennikarzy. Jestem bardzo zadowolona, że nastąpił taki odzew. Tytuł też był prowokujący, ale niestety nie zmieścił się w ramach aż takiego zaciekawienia i zaskoczenia. Trudno jest przyjąć do wiadomości, że ktoś ma takie poglądy i może nawet chcieć pisać Papież wielką literą. Misja spełniona.
Kolokwium poszło gładko. Nie mam się o co obawiać. Gorsze dopiero przede mną. Taka filozofia i współczesne systemy polityczne. To będzie pogrom. Już niedługo sesja nabierze innego wymiaru. Na pewno nie będzie tam ani jednego aparatu, ani nawet choćby skrawka kliszy czy czułości,  nie wspominając już o głębi ostrości. Ale jeju, nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy chcieć i robić wszystko co w swojej mocy. 
Odwiedziłam dzisiaj nauczycieli z liceum. Jakoś tak mnie tknęło i zatęskniło się za tą świąteczną atmosferą w szkole. Przy okazji wyleczyłam się z poczucia, że jestem tam niemile widziana. Już na wejściu jedna spotkana nauczycielka pyta jak tam mi jest za granicą we Francji, bo przecież tam studiuję. Ciekawych rzeczy można się o sobie dowiedzieć. Spotkałam swoją wychowawczynię z pierwszej klasy, która zawsze poświęcała nam więcej uwagi niż tak ostatnia, dla której byliśmy powietrzem. Spotkałam panią od historii, która wydała się nie pamiętać jak mi poszła matura z jej zacnego przedmiotu, w ostatnim momencie udało mi się porozmawiać i podziękować polonistce. Ta akurat pamiętała wyniki i była z nich bardzo dumna. To były naprawdę miłe rozmowy, chociaż zaczynały się od zdania: "a co teraz robisz? gdzie studiujesz" i kończyły się życzeniami dobrze zdanej sesji. 
Kolędy zaczynają się odbijać nie tylko w uszach, ale także w palcach. To fenomen, że nie ćwicząc prawie wcale w ciągu roku (z wyjątkiem ślubów), wyciągam skrzypce w grudniu i dalej potrafię grać. Może nie jakoś koncertowo, ale tak naprawde z serca. To buduje.
Teraz jestem już w domu ze swoją rodzinką. Czuć święta, chociaż masa rzeczy do zrobienia. Jestem ciekawa miny Małej Potomki w czasie ubierania choinki. 
Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swojego brata 
i wyciągasz do niego ręce, 
jest Boże Narodzenie.

Zawsze, kiedy milkniesz, aby wysłuchać, 
jest Boże Narodzenie.
 
Zawsze, ilekroć pozwolisz by Bóg
pokochał innych przez ciebie,
Zawsze wtedy, 
jest Boże Narodzenie. 

sobota, 18 grudnia 2010

grudniowo.

Ten czas mknie jak szalony. Od kiedy angażuję się w jeszcze większą ilość spraw już tracę poczucie kiedy kończy się jeden tydzień, a zaczyna drugi. Z dziennikarskich osiągnięć mam za sobą dosyć kontrowersyjny komentarz. W poniedziałek okaże się co o nim sądzi wykładowca. Do poniedziałku możemy jeszcze zmienić wybór specjalności, którą będziemy realizować od II semestru. Wybrałam public relations& corporate identity (pr&ci). Chociaż nie jestem pewna na sto procent, że to odpowiednia droga. Co prawda zajęcia z komunikacji mnie zachwycają, tak samo pasjonuje mnie grafika. Mój hybrydowy fotomontaż został doceniony i wyróżniony, chociaż wiem, że nie jest idealny. W tym tygodniu zaliczeniowe kolokwium z kultury języka. Jakoś się nie boję. 
Ostatnio ludzie z project design zorganizowali ciekawą akcję budowania domków z pierników. Studenci vs. wykładowcy. Oczywiście wcześniej nam oznajmili, że ich projekt wygra, ale i tak mieliśmy mnóstwo dobrej zabawy. To nie były tylko pierniki. Wafle, herbatniki, wszelkiego rodzaju kremy czekoladowe, miód, lukier (zaprawy murarskie) . Pyszna zabawa, ale też ćwiczenie w projektowaniu komunikacji, zarządzaniu zadaniami. 
Zimowe wieczory umila zeszłoroczna, zimowa płyta Stinga. Co ten facet robi z duszą, kiedy patrzę przez okno na spadające płatki śniegu i grzeję się pod ciepłym kocem...

Życzę ci pokoju... -A ja tobie całego mieszkania! (życzenia dwóch studentów z DA :)
Świąteczna Mała Potomka
Wigilia w Moście



Nadszedł czas bawienia się lalkami (nawet tymi 19-letnimi lalkami siostry)
a to hybryda na zaliczenie