środa, 25 stycznia 2012

Wróciłam.

Jestem, żyję i mam się całkiem dobrze. Piszę sobie z mojego tak niedawno wyobrażanego pokoju grafika i cieszę się z tego, że znów litery obrazują moje myśli. Już od dłuższego czasu ciągnęły mnie za palce i wołały: "pisz, pomóż nam się wydostać, już tak dłużej nie możemy, jest nas za dużo". Więc wróciłam. 

Wbrew pozorom nie zamieszkałam w Toskanii, nie porwała mnie także włoska mafia. Plan podróży został baardzo zmieniony, za to wspomnienia zostały nieziemskie! Ale na nie przyjdzie jeszcze pora. 

Tymczasem kończę pierwszą podwójną sesję graficzno-PRową i jest mi z tym całkiem nieźle. Oczywiście oczy nieco podkrążone, niedobór witamin, słońca, niedożywienie, niedospanie, ale to nie ważne. To już za mną. Już bawię się farbkami, zdjęciami. Mam co prawda na głowie jedną kampanię i kilka prac do dokończenia, ale w ogromie minionego tygodnia to pryszcz. 

Małej Potomce rosną piękne, długie włosy. Ogromnie się cieszy, kiedy siostra włącza jej Photoshopa i może sobie porysować na tablecie obrazki dla taty. Uwielbia przyjeżdżać do naszego mieszkania i biegać od pokoju do pokoju. Stała się największą fanką świnki Peppy.  

Tymczasem poluję na każdy płatek śniegu.