poniedziałek, 8 sierpnia 2011

kierunek Toskania.

Jeszcze tylko 7 dni. Bilety już dawno kupione. Planowaliśmy płw. Bałkański, a wylądujemy na Apenińskim. Przygotowania do projektu Toskania naszymi oczami już trwają. Listy rzeczy do zrobienia na miejscu już się piszą. Powstaje kilka. Moja i jego. Połączymy je i ustalimy trasę, żeby spełnić każdy punkt w nich zawarty. Przeglądam przewodniki. Opracowujemy mapę. Szukamy kanap i połączeń komunikacyjnych. Jest! W końcu wymarzone wakacje. Planowanie podróży. Kompresowanie całego dobytku w malutki 10 kg bagaż. Co zabrać, z czego zrezygnować. Marzyć, marzyć, marzyć. Wyobrażam sobie już te urocze pagórki, winnice i gaje oliwne, stare mury i piękne kamieniczki w małych miasteczkach. 
Mówię, że się nie boję, a w środku ściska mnie mały potwór i cicho szepcze: a jak ci się coś stanie, a jak zabraknie pieniędzy, a jak się nie dogadasz, a jak się zgubisz? Ale nie chcę go słuchać i tłumię go pozytywnymi myślami. To jest przecież jedna z wielu przygód, o których marzyłam. Uda się!
Planujemy tak jak poniżej, ale zobaczymy jak wyjdzie.